środa, 27 maja 2009

FC Barcelona 2:0 Manchester United - przemyślenia na gorąco

FC Barcelona pokonała w finale Ligi Mistrzów 2008/09 Manchester United 2:0 i po raz 3 w historii sięgnęła po najcenniejsze europejskie trofeum. Bramki dla zwycięzców strzelili Samuel Eto'o i Lionel Messi.


Ciężko jest pisać o jednej z największych porażek w historii swego ulubionego klubu, kilkanaście minut po meczu. To boli, co oczywiste. Po licznych zapowiedziach, rozdmuchanych nadziejach że znowu może się udać, wygrać kolejne trofeum na przestrzeni kilkunastu miesięcy.

Dzisiejsza porażka to zimny prysznic na głowy piłkarzy, trenera i przede wszystkim kibiców Manchesteru na zakończenie sezonu. Wyjściowy skład był tak naprawdę najlepszy na jaki stać w tej chwili MU. Nie zdziwiłem się, że zagramy systemem 4-5-1 (4-3-3) z Ronaldo na szpicy, Roo na skrzydle i trzema środkowymi pomocnikami. (Giggs-Carrick-Anderson) Innego, lepszego sposobu na Barce raczej by nie było.

Co zawiodło ? Po obejrzeniu meczu na żywo, tylko raz i na dodatek w emocjach ciężko jest dokładnie ocenić grę, przynajmniej mi. Na tę chwilę zdanie moje jest takie, że - oprócz Ronaldo - graczy MU chyba zjadła presja. (miliony widzów i ranga spotkania) Istotna była także bramka Samuela Eto'o która wyraźnie podcięła skrzydła "Diabłom". I oczywiście potem wspaniała gra Barcelony.

Najważniejszym było zneutralizowanie środka pola Katalończyków, co się jednak nieudało. Słaby występ zarówno niewidocznego Giggsa, speszonego Andersona i dość niepewnego Carricka. Lecz również te same przymiotniki można użyć do opisu gry większości graczy MU. Jedynie Cristiano Ronaldo tak naprawdę próbował coś zrobić, ale w pojedynkę było mu ciężko. Osobiście więcej spodziewałem się po Rooney'u od którego oczekiwałem większego zaangażowania i ochoty do gry.

Przypomnę jeszcze raz, że powyższe przemyślenia są - jak w tytule - "na gorąco" i mogą się zmienić, po obejrzeniu przeze mnie na spokojnie powtórki.


Powiedzenie "niema tego złego co by na dobre nie wyszło" i w tym przypadku ma swoje zastosowanie. Po pierwsze, sukcesy w ostatnich latach: dominacja na angielskich boiskach i dobra gra w Europie, liczne "ohy i ahy" nad drużyną Fergusona spowodowały że wielu kibiców MU odleciało wysoko i daleko, do miejsca gdzie synonimem słowa "najlepszy" jest "Manchester", "beznadziejności" "wszyscy rywale" itd. Mam wielką nadzieję że przynajmniej większość z nich dzisiejsza porażka sprowadzi na ziemię. Manchester United nie jest "wyjątkowo wyjątkowy", a jego piłkarze nie są bogami. Manchester United to bardzo dobra drużyna, jedna z lepszych na świecie, z wieloma znakomitymi zawodnikami. Tak samo wspaniała jak inne drużyny, tak samo dobra. Mająca bardzo dobrych graczy - tak samo jak inne kluby.

Marzy mi się żeby wchodząc na mufc.pl nie czytać już tylu zachwytów nad ekipą Sir Alexa Fergusona, a na redlogu żeby niebyło tak subiektywnych tekstów które - jak dla mnie - tylko obniżają poziom bloga.

Jeśli jesteś kibicem MU, i po przeczytaniu powyższych słów też liczysz na poprawę, spróbuj najpierw rozliczyć samego siebie. Czy przypadkiem niezapędziłeś się ubustwiając swój ukochany klub, wychwalając piłkarzy pod niebiosa, a zarazem gardząc i niedoceniając klasy przeciwników? Czy naprawdę warto tak się afiszować ? Czy nie milej jest dostać gratulacje po sukcesie od rywala niż samemu się dowartościowywać ? Jeśli tak, to pamiętaj. Nie zawsze jest się na górze i w momencie kiedy to rywal triumfuje, jemu też miło byłoby usłyszeć od Ciebie gratulacje. Spróbuj docenić jego sukces i pogodzić się z własną porażką, nawet tą bardzo bolesną. Przegrywać też trzeba umieć.

Na zakończenie, chciałbym potratulować piłkarzom, trenerowi i kibicom Blaugrany dzisiejszego sukcesu po znakomitym meczu. To był ich wieczór, to był ich sezon. Tak jak rok 1999 i 2008 należał do MU, tak 2006 i 2009 do Katalończyków. Jeszcze raz gratulacje.

PS. Przepraszam że post nie jest zbyt składny. Zapraszam do głosowania w sondzie po prawej stronie.

Brak komentarzy: