czwartek, 26 lipca 2007

Zaległości.

Oj tak, uzbierała się ich masa. Jasna cholera.
Ostatni post, ponad dwa tygodnie temu. A przecież tyle sie dzieje. Codziennie. W polityce, sporcie i życiu. W Polsce i na świecie. Nawet u mnie.
Brak regularności i konsekwencji w pisaniu spowodowało nie porządek. Zapełnie te luki jedynie pokrótce przypominając, co sie działo przez te dwa tygodnie. W poniższym, jednym poście. Bez dłuższych opisów.
I zobowiązuje sie od tej pory do pisania w miare możliwości często, a więc praktycznie codziennie.

Zaczynamy od United....
1.Mecze.
Dnia dwudziestego trzeciego lipca, piłkarze United wybrali sie na kolejne polowanie w ramach tournee po Azji. Tym razem do Chin. Miasta Shenzhen. W pobliskim lesie aż sie roiło od Zajęcy. Polskich Zajęcy. Początkowo, przyszła zdobycz dobrze sie broniła i chyba nie spodziewała sie co szykują na nich myśliwi. Aż w końcu - po kwadransie na szybszy atak zdecydował się Wayne Rooney. Podał lufe lepiej ustawionemu Giggsowi a ten ustrzelił pierwszą zwierzyne. Następnych pięć poszło jeszcze łatwiej, a ich autorami kolejno byli: wspomniany wcześniej Rooney, Nani, O'Shea, Ronaldo oraz Chris Eagles, dla którego łowy to chleb powszedni. I tak, Bogdan i Marek Zającowie oraz ich FC Shenzhen zostali rozbici w pył.

Na koniec tournee jeszcze mecz z
Guangzhou Pharmaceutical. Trzy bramki i godne pożegnanie z Azją. Drugi występ i druga bramka Naniego. Jest niezwykły. Na tą chwile na pewno można mieć takie wrażenie.

Mecz z Interem przez wielu długo oczekiwany. Lecz przegrany. Dwa do trzech. Gra naszych piłkarzy była dobra, a nawet więcej niż dobra. Przewaga wyraźna. O wyniku zadecydowały jednak poszczególne błędy, chwilowy brak koncentracji. Za wszystkie trzy stracone bramki można zarówno obwinić Patrice'a Evre jak i nie. Osobiście, bym sie przyczepił tylko do jednej z nich, tej trzeciej. Tu ewidentnie Francuz nie zdążył wrócić i pokryć Suazo. W obecnych czasach, od bocznych obrońców wymaga się by szli do przodu. I Evra co prawda to spełnia w stu procentach, ale tym samym nie zawsze da rade wrócić na czas. Tak jak właśnie w tej sytuacji... Lecz i tak jest znakomity. :]

Dalej. Doncaster w piątek i Peterborough w sobote. Ani jednego ani drugiego spotkania nie oglądałem, gdyż: po pierwsze - nie retransmitowali tego w tv (polsat sport); po drugie - byłem na działce. :P W obydwu meczach zagrali zawodnicy z rezerw. Z Doncaster zadebiutował Anderson, natomiast przeciwko drużynie Peterborough prowadzonej przez syna Sir Alexa Fergusona - Darrena, zadebiutował inny nowy nabytek MU - Owen Hargreaves. Pełne 90 minut w piątkowym meczu zagrał Tomek Kuszczak, a z seniorów wystąpili także Darren Fletcher i Mickael Silvestre który w tym spotkaniu był kapitanem.


Community Shield czyli zapoczątkowanie sezonu 2007/08 w Anglii.
Przeciwnikiem Londyńska Chelsea.
Mecz w miarę ciekawy. Drużyny grały w niepełnych składach, zwłaszcza The Blues. Spotkanie było raczej wyrównane, choć może z małą przewagą MU. Pierwsza bramka padła po dobrym rozegraniu piłki Evry z Ronaldo, a gola zdobył Ryan Giggs. Wyrównanie padło przed końcem pierwszej połowy za sprawą Florenta Maloudy. Francuz nie dał się rozpacznie interweniującemu Rio Ferdinandowi i posłał piłke do bramki. W drugiej połowie wynik już się nie zmienił, choć obydwie ekipy miały szanse na strzelenie kolejnych goli. O zwycięstwie miały więc zadecydować rzuty karne.
Pizarro - Ferdinand + 0:1
Lampard - Carrick + 0:2
Wright-Phillips - Rooney + 0:3

Manchester United zdobywa pierwsze trofeum w tym sezonie! Edwin van der Sar bohaterem - obronione trzy jedenastki! Taktyka Jose Mourinho poszła się jebać. ;D

Najlepszym graczem Chelsea był wg mnie Shaun Wright-Phillips, Manchesteru Sar i to nie tylko ze względu na te karne bo i bez nich bym mu te miano przyznał. Na koniec jeszcze wręczenie trofeum.

Środa ósmy sierpnia. Dwa ostatnie sparingowe mecze przed rozpoczęciem Premiership. Obydwa rozgrywane w tym samym czasie. Bez Fergusona. Szkot musiał zostać w domu i pomóc swojej żonie przy przeprowadzce do nowego domu. ;D
Zarówno ze Szkockim Dunfermline jak i Glentoran z Irlandii Północnej, piłkarze United zwyciężyli bez problemu. Z pierwszymi 4:0 po bramkach Eaglesa, Giggsa i dwóch Rooneya, a z Glentoran 3:0 -
gole Campbella, Evry i Naniego. Przeciwko Dunfermline pełne 90 minut zagrał Kuszczak.

2.Transfery
Zakup: Carlos Tevez
Sprzedaż: Giuseppe Rossi, Alan Smith

Jak widać, powyższe transfery dotyczą napastników. Dużo mówiło się iż potrzeba nam jeszcze jednego atakującego, a po tych ruchach wynikło że w sumie mamy o jednego napastnika mniej niż wcześniej. Ale zakupiliśmy gracza który prawdopodobnie będzie ostatnią częścią układanki Sir Alexa Fergusona kompletującą mechanizm pt. Manchester United w sprawną, idealną całość. Carlos Tevez, gdyż o nim mowa, strzelając bramkę na Old Trafford w ostatnim meczu Premiership minionego sezonu, potwierdził tylko działaczy MU w przekonaniu iż najwyższy czas sprowadzić Argentyńczyka do klubu po czterech latach obserwacji. W zamian, z Manchesteru odeszli Alan Smith (do Newcastle United) oraz Giuseppe Rossi (Villarreal). Mimo iż Anglika bardzo lubiłem i żałuje że już nie zobacze go w trykocie MU, a Włocha uważałem (i uważam) za wielki talent, to jednak wydaje mi się iż wielkiej tragedii po sprzedaży tych zawodników nie będzie. Mimo iż Alan był gotowy do gry już na jesień 2006 po strasznej kontuzji która miała miejsce kilka miesięcy wcześniej, to Smudge już do swej formy z przed urazu nie wrócił.

A Giuseppe ? No cóż, na początku wakacji uważałem iż razem z Wayne'em Rooneyem powinien stanowić o sile ataku w nadchodzącym sezonie 2007/08. Potem przyszły wieści iż Carlos Tevez jest bardzo bliski dołączenia do United. Moje poparcie dla Rossiego wówczas trochę osłabło, gdyż jednak Argentyńczyka też bym miło widział w naszym napadzie. Ale to jednak nie zmieniło mojego zdania iż Rossi w United powinien zostać. I ucieszyłem się że Fergie ma podobne zdanie kiedy przeczytałem iż Szkot nie ma zamiaru pozbywać się Włocha. I nagle BOOM! - Giuseppe Rossi w Villarreal. Transfer tak niespodziewany jak kilka tygodni wcześniej Naniego i Andersona na Old Trafford. Wielka złość na działaczy i Sir Alexa Fergusona przez kilka następnych dni.
Lecz w końcu nerwy opadły, a saga z transferem Teveza dobiegła końca - Argentyńczyk został Czerwonym Diabłem. Wtedy wszystko na spokojnie przemyślałem. I stwierdziłem: Odszedł Rossi - młody, perspektywiczny piłkarz który jest na dobrej drodze do stania się gwiazdą światowego formatu. W ubiegłym sezonie wypożyczany, zarówno na pierwsze półrocze do Newcastle jak i na drugie do Parmy. A Manchester i tak zdobył mistrzostwo. Bez Rossiego. Więc czemu teraz nagle wiele osób (w tym wcześniej i ja) panikuje że Manchester może mieć w przyszłym sezonie problemy ? Że bez Giuseppe będziemy mieli problemy w ataku -> strzelaniem goli -> obronieniem mistrzostwa/zdobycia trofeów. Jeśli w poprzednim sezonie się udało bez Rossiego to i w tym też powinno. Z resztą teraz jest Tevez.


Ale mimo wszystko pozostaje niesmak po całej sprawie. I pytanie do Sir Alexa - czemu nigdy nie dał szansy zaprezentowania się Rossiemu ? Te krótkie epizody w meczach seniorów MU, czy to w Carling lub FA Cup (ew. końcówkach meczów w PL; nie pamiętam już zbytnio...) uważam za zbyt małe okazje do zaprezentowania umiejętności.
Wg mnie sam Fergie nie jest pewien czy sprzedaż Rossiego to dobry ruch, a potwierdzeniem tego jest klauzula wpisana w kontrakt Włocha z Villarreal która pozwala wykupić gracza w każdej chwili przez Manchester. Tym samym Ferguson ponownie udowodnił iż ma głowe na karku.

... i na United kończymy.

Na koniec jeszcze video z umiejętnościami tanecznymi naszego nowego piłkarza, Carlosa Teveza. =)



Jak widzicie w międzyczasie trochę ulepszyłem bloga. Rozbudowane menu po prawej stronie, nowe kolory itd. To jeszcze nie koniec zmian, ale na razie tyle. Z czasem coś jeszcze zmienie/dodam. ;-)

Jeszcze dzisiaj wieczorem pojawi się kolejny post w którym opisze początek sezonu w Anglii, Niemczech i innych ligach europejskich.

PS. Tą notkę zacząłem pisać w poniedziałek (06.08) - skończyłem dzisiaj, w sobote. (11.08) Normalnie kurwa rekord świata.

poniedziałek, 23 lipca 2007

Na działce.

Jak ja nie cierpie 23 lipca. A raczej samego początku tego dnia. Zaraz po północy. Ta świadomość że do kolejnych urodzin trzeba czekać cały rok. A może nie tyle co do urodzin, bo wcale nie chce być starszy. A po prostu do 22 lipca. Dzień w którym chodzę uśmiechnięty, radosny jak i podenerwowany. Świadomość, iż członkowie rodziny się zjeżdżają i to jeszcze z Twojego powodu. Składają życzenia, wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia i czego tylko sobie zapragniesz. Wszystko wówczas wydaje się zajebiste.

Co sie dzisiaj działo ?
Pobudka, godzina około 9-tej. Kąpiel, śniadanie, kościół. Powrót do domu i szybkie ustawienie składu do hattricka, bo za 10 minut mecz. (4:1 for me) A dalsza reszta dnia jakoś poszła. Przy kompie, do przyjazdu gości. Potem rozkładanie sztućcy, rozmowy, oglądanie Kubicy. Jak już wszyscy sie zebrali, obiad. Schabowy, ryż, jakaś chińska, ostra potrawa i inne specjały mojej mamy. Rozmowy. Wychodzenie na balkon by zobaczyć "czy deszcz nie pada, a ptaszki nie ćwierkają". (po prostu mówiąc: na papierosa) I słuchanie prze najróżniejszych dyskusji, o tym i o tamtym, w wykonaniu mojego taty, wujka, narzeczonego mojej siostry i chłopaka mojej siostry ciotecznej. Później spacer nad Wisłe; powrót - kawka, herbatka, ciasto. I ciągłe dyskusje. A rozmawiać przecież jest zawsze o czym. :-) Potem gości zaczęli sie zbierać. I w końcu odjechali. Tak spłynął dzień.

A teraz, no cóż. Znowu późna pora mnie zastała. Czas najwyższy kłaść się spać. Dzisiaj z rana na działeczkę. Planowany powrót - środa. (imieniny :D) Odpocznę sobie przynajmniej od kompa i pogram trochę w piłke, o ile pogoda dopisze. :] I się wyśpię.

PS. Zawsze jak gram w totolotka skreślam dwadzieścia dwa i siedem. Licze iż kiedyś w końcu się poszczęści. Na bliskich mi liczbach. :-)

niedziela, 22 lipca 2007

... i przed urodzinami (#2)

Już jutro 22 lipca. Narodowe Święto Odrodzenia Polski. Ktoś powie że pierwszy raz o tym słyszy, inny przyjmie je jak każde inne święto czyli "będzie na nie lał". Lecz dla mnie jest to wyjątkowe święto. A raczej jego data. 22 lipiec. Tym razem rok 2007.

To właśnie tego dnia, 15 lat temu, moja mama musiała męczyć się na sali w szpitalu by wydać swego synka na świat. A wcześniej, przez dziewięć miesięcy odpowiednio się odżywiać i uważać na siebie by tylko z tym małym było wszystko dobrze... I tak, o godzinie około jedenastej wieczorem świat ujrzał Wroga. A raczej Wróg świat. Choć wtedy jeszcze nic nie widział, ale zapewne coś tam do niego docierało. A zwłaszcza ten pierwszy klaps w pupę...

Dotychczasowe życie, jakoś mija... Lecz zapewne nie tak jakbym sobie wymarzył. Przede wszystkim nauka. A raczej jej brak, z mojej strony. Cholerne lenistwo. Niech mnie ktoś uleczy z tej choroby!

Dopisałbym coś jeszcze. "Ale mi się nie chce."
Nie, na szczęście tym razem to nie lenistwo jest powodem iż już więcej nic "nie na klikam". (a i tak coś jeszcze dopisze, o np. teraz to robie. Ależ ja nie dotrzymuje słowa :/) A po prostu zmęczenie. Jest pierwsza w nocy. A jutro szalony dzień. I jakże przy okazji stresujący. A ja jestem już taką osobą iż nawet czymś pozornie przyjemnym mogę się stresować.

Przyjdą goście. Coraz więcej gości. Przygotowania. I ta chwila odśpiewania "sto lat". Gdzie wszyscy zebrani chociaż na moment się spojrzą na mnie. I ja jeden, który nie będe się patrzyć. Na siebie. Co najwyżej w myślach mogę sobie wyobrazić jak teraz wyglądam. Cały czerwony ? Oby nie. A gdzie podziać w tym czasie wzrok? Uśmiechnąć się i patrzeć to na kolejną osobę? A może na ścianę ? Ewentualnie w obrus.

Choć nawet nie wiadomo jakbym się stresował, będe szczęśliwy.

Dziękuje wszystkim za te 15 lat. Przede wszystkim rodzicom, że mnie wychowali. I wychowują dalej. Z resztą, do końca życia tak pozostanie. Oraz wszystkim bliskim. Siostrze, babciom i dziadkom, wujkom i ciotkom. I innym.

sobota, 21 lipca 2007

Wrażenia: po meczu... (#1)

Położyłem się spać ok. drugiej w nocy. W tygodniu jak kładłem się o podobnej porze, wstałem rano o 11:40. Dzisiaj - 8:15 a ja już nie śpie. Więcej, byłem już ubrany i czekałem na mecz. A spotkanie zaczynało się dopiero przed dziewiątą.

Wyjściowa jedenastka MU:
Sar - Bardsley, Ferdinand, Vidic, Silvestre - Eagles, Carrick, O'Shea, Evra - Rooney, Ronaldo

W obronie Sir Alex Ferguson dał szanse zaprezentowania się młodemu Philowi Bardsley'owi, a także Mickaelowi Silvestrowi który stracił w ubiegłym sezonie miejsce w podstawowym składzie na rzecz Vidicia. Ze względu na wystawienie Francuza, Patrice Evra został przesunięty do pomocy. Na prawej flance zagrał młody Chris Eagles, a Cristiano Ronaldo wystąpił w ataku wraz z Wayne'em Rooney'em.

Co do meczu:
Pierwsza połowa, a przede wszystkim początkowe 20 minut to znakomita gra United. Odzwierciedlona trzema bramkami. I w tym momencie losy spotkania były już przesądzone. Inicjatywe wówczas przejęli Koreańczycy i oddali w tym czasie kilka strzałów, w tym jeden który zapamiętałem, z rzutu wolnego. Sar wypuścił piłke przed siebie, ale na szczęście nikt nie zdołał dobiec i Holender już spokojnie złapał. Bardzo dobrze zaprezentował się Ronaldo który był chyba najlepszym graczem na boisku w pierwszej połowie. Aktywny był również Wayne Rooney który jak zawsze walczył za trzech.

W przerwie meczu Ferguson dokonał pięciu zmian. Za dość dobrze spisującego się, lecz bez większych rewelacji Bardsleya wprowadził Danny'ego Simpsona. Za niewidocznego Carricka wszedł Paul Scholes, Rooneya zmienił Alan Smith a za Ronaldo pojawił się Ryan Giggs. Ostatnia zmiana była wyjątkowa zwłaszcza dla Polskich kibiców, gdyż na boisku pojawił się Tomek Kuszczak zmieniając Edwina van der Sara.

Druga połowa nie była już tak ekscytująca jak pierwsza. Nie wiele akcji ze stron obydwu zespołów. Lecz jedna zakończona golem. Patrice Evra po dobrym odegraniu Ryana Giggsa, nie dał szans bramkarzowi i podwyższył na 4:0. Piękny pogrom w wykonaniu Diabłów.

Podsumowując: Najlepszym graczem - według mnie - był Chris Eagles. Anglik był bardzo aktywny, kilka dobrych akcji w polu jak i na skrzydle. A wszystko to uwiecznione bramką. Strzał był precyzyjny, co do milimetra. Przy słupku. Sam piłkarz był mocno poruszony tym występem. I zachwycony zdobytą bramką.

-Atmosfera w Manchesterze jest świetna, a gra dla tego zespołu czymś wyjątkowym. Zawsze gdy przywdziewam koszulke United, obojętnie czy to w rezerwach, juniorach czy w pierwszym zespole, czuje wielką dumę.

-Po znakomitym podaniu Cristiano, zobaczyłem iż przede mną jest już tylko jeden gracz. Podbiegłem jeszcze kilka metrów i posłałem piłkę koło prawego słupka. Radość z bramki dla Manchesteru jest wspaniała.

Również znakomity występ zaliczył Patrice Evra. Francuz wykonał kawał dobrej roboty na boisku, a grał przecież w pomocy. Pod koniec meczu można było mieć nawet wrażenie że przeniósł się do ataku. Na potwierdzenie dobrego występu Evry, zamieszczam link do założonej przez Francuza tzw. siatki jednemu z piłkarzy FC Seoul. Nie jest to pierwsze tego typu zagranie Patrice'a - w poprzednim sezonie upokorzył tak piłkarza Arsenalu Londyn, Alexandra Hleba.

Trzeba także pochwalić Ferdinanda oraz Giggsa. Rio był nie do przejścia, bardzo pewny punkt obrony. Co więcej - dziś kapitan. Ryan natomiast czarował w drugiej połowie swymi genialnymi zagraniami i zaliczył drugi udany występ na tym tournee.

A O'Shea. Jak to 'Oszi' - szarpał, jakoś tam wybijał, podawał w miare dobrze. Ale zauważyłem jedno - że jest to John pewny swych zagrań; opanowany. Doświadczenie daje już znać.

Co do występu Tomka, oprócz jednej czy dwóch interwencji, Polak był właściwie bezrobotny. Choć na początku drugiej połowy bardzo groźny strzał główką oddał jeden z graczy FC Seul i gdyby troche celniej przymierzył, Kuszczak musiałby prawdopodobnie wyjmować piłke z siatki.

Jeśli miałbym powiedzieć kto zagrał słabo, to chyba Michael Carrick, gdyż jeśli bym nie znał składu przed spotkaniem, nie wiedziałbym że nawet gra. Dopiero zauważyłem go bodajże ok. 30 minuty... Martwiące też były nie zawsze pewne interwencje Vidicia. Po za tym Paul Scholes miał słaby początek, choć z czasem sie rozegrał. Nie za wiele też pokazał Smudge.

Wczoraj wprawdzie podałem już linki do bramek, ale teraz posiadam jedno video ze wszystkimi golami, które jest troche obszerniejsze, gdyż są powtórki i pokazane całe akcje, a nie same strzały.

I jeszcze jedna sprawa. Którą zostawiłem specjalnie na sam koniec. Mickael Silvestre, wg mnie zaliczył dość dobry, wręcz solidny występ. Był jednym z aktywniejszych piłkarzy na boisku. Błędy też mu sie zdarzyły, ale nie był wyjątkiem, bo na przykład Eagles też miał momentami gorsze, nie celne podania. ;] Ode mnie po tym meczu plus dla Sylvka, licze iż wystąpi też w najblizszych spotkaniach.

PS. Graczem meczu oficjalnie został wybrany Cristiano Ronaldo. Myśle że zasłużenie, choć ja przyznałem to miano Eagles'owi gdyż Cris już nas przyzwyczaił do swej fantastycznej formy, a Chris jak w ogóle wystąpi w meczu seniorów to dużo. Równie dobrze Evra mógł zostać Man of The Match. :-)

Rano mecz. Do łóżka marsz!

Nowy dzień. Kolejna sobota. Wyznaczona na 21 Lipca 2007 roku. Wczoraj była pierwsza nota, dzisiaj druga. Choć że druga, to nie znaczy że i dłuższa, a wręcz przeciwnie. Czemu? Bo nie mam czasu. Trzeba wcześnie wstać.

O 8:50 Manchester. Diablęta wygrały w swym drugim przedsezonowym spotkaniu z Koreańczykami z Seulu 4:0, a sprawcami tego pogromu byli Cristiano Ronaldo, Chris Eagles, Wayne Rooney oraz Patrice Evra. Mecz rozgrywany był wczoraj o godz. 13:00 polskiego czasu, w ramach Azjatyckiego tournee MU. Spotkania nie oglądałem, ale kochany polsat sport będzie retransmitował mecz. Szkoda jedynie, że tak wcześnie rano. Ale to właśnie jest jedna z cech kibica. By umieć się poświęcić dla klubu. Więcej o samym meczu będę mógł się wypowiedzieć dzisiaj po południu. Natomiast bramki z pierwszego meczu Asia Tour, z Urawa Red Diamonds, gdzie padł remis 2:2 (Ronaldo, Darren Fletcher), możecie zobaczyć tutaj.

Najwyższy czas iść pokimać. Chociaż jeszcze przed tym, zamierzam obejrzeć trochę japońskiego wrestlingu. A tak, żeby mi sie lepiej spało. ;-)

piątek, 20 lipca 2007

Czas start

Witam.
Myślę że na początek tyle by wystarczyło. Choć może powinienem się przedstawić. Ale mi sie nie chce. Więc sie nie przedstawiam.
Czemu już na samym początku mam podać Ci - drogi, nie znany mi, internauto - tyle informacji o sobie ? Po hu... ? - jak to w tych czasach się mówi w Polsce. Poznasz mnie, czytając mojego bloga. Po co mam sie w ogóle starać, pisząc tę pierwszą notkę, tu i teraz, w piątkowy wieczór (a raczej już noc) który mógłbym inaczej wykorzystać. Bo przecież i tak tego nikt nie przeczyta aż do dni chwały tego bloga, gdy internauci będą "zwalać drzwiami i oknami", a serwer blogger.com będzie bliski upadku. A nie, przepraszam, przeczyta pewnie za kilka chwil Mathieu'wowy (pzdr) który zaproponował mi pomoc w stworzeniu tego bloga. A to było kilkanaście dni temu. I dzisiaj mi przypomniał że jeszcze nic nie napisałem. Więc pisze. Dobra dość. Już za dużo.