niedziela, 22 lipca 2007

... i przed urodzinami (#2)

Już jutro 22 lipca. Narodowe Święto Odrodzenia Polski. Ktoś powie że pierwszy raz o tym słyszy, inny przyjmie je jak każde inne święto czyli "będzie na nie lał". Lecz dla mnie jest to wyjątkowe święto. A raczej jego data. 22 lipiec. Tym razem rok 2007.

To właśnie tego dnia, 15 lat temu, moja mama musiała męczyć się na sali w szpitalu by wydać swego synka na świat. A wcześniej, przez dziewięć miesięcy odpowiednio się odżywiać i uważać na siebie by tylko z tym małym było wszystko dobrze... I tak, o godzinie około jedenastej wieczorem świat ujrzał Wroga. A raczej Wróg świat. Choć wtedy jeszcze nic nie widział, ale zapewne coś tam do niego docierało. A zwłaszcza ten pierwszy klaps w pupę...

Dotychczasowe życie, jakoś mija... Lecz zapewne nie tak jakbym sobie wymarzył. Przede wszystkim nauka. A raczej jej brak, z mojej strony. Cholerne lenistwo. Niech mnie ktoś uleczy z tej choroby!

Dopisałbym coś jeszcze. "Ale mi się nie chce."
Nie, na szczęście tym razem to nie lenistwo jest powodem iż już więcej nic "nie na klikam". (a i tak coś jeszcze dopisze, o np. teraz to robie. Ależ ja nie dotrzymuje słowa :/) A po prostu zmęczenie. Jest pierwsza w nocy. A jutro szalony dzień. I jakże przy okazji stresujący. A ja jestem już taką osobą iż nawet czymś pozornie przyjemnym mogę się stresować.

Przyjdą goście. Coraz więcej gości. Przygotowania. I ta chwila odśpiewania "sto lat". Gdzie wszyscy zebrani chociaż na moment się spojrzą na mnie. I ja jeden, który nie będe się patrzyć. Na siebie. Co najwyżej w myślach mogę sobie wyobrazić jak teraz wyglądam. Cały czerwony ? Oby nie. A gdzie podziać w tym czasie wzrok? Uśmiechnąć się i patrzeć to na kolejną osobę? A może na ścianę ? Ewentualnie w obrus.

Choć nawet nie wiadomo jakbym się stresował, będe szczęśliwy.

Dziękuje wszystkim za te 15 lat. Przede wszystkim rodzicom, że mnie wychowali. I wychowują dalej. Z resztą, do końca życia tak pozostanie. Oraz wszystkim bliskim. Siostrze, babciom i dziadkom, wujkom i ciotkom. I innym.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

no, Wróg, wszystkiego najlepszego:) Ładnie to opisałeś. Szczególnie moment kiedy jest śpiewane 'sto lat'. 'Twój' Riuś:P