środa, 22 lipca 2009

Przenosiny bloga

Postanowiłem przeprowadzić pewne zmiany w ramach drugiej rocznicy powstania bloga. (dokładnie 20. Lipca) Konta gmail na którym jest on założony nie używam. (jedynie do zalogowania się na bloga) A że Google to już nie tylko wyszukiwarka, a swym użytkownikom udostępnia wiele ciekawych funkcji - które ja mogę użyć do bloga - to przełączanie się pomiędzy dwoma kontami jest męczące. Postanowiłem tym samym uczynić następny krok w rozwoju i założyłem bloga na koncie którego używam. Innym powodem, którego nie ma co ukrywać, jest to iż te dwa lata były nieudane w mojej karierze blogera. Teraz z początkiem sezonu mogę zacząć z pewnym doświadczeniem, od nowa.


Pozostawiam tego bloga w niezmienionej formie. To co aktualnie jest we Wróg TV, Radio czy Album nie usuwam. By na blog, który teraz będzie służyć jako archiwum postów, móc w każdej chwili wejść i powspominać.


Do zobaczenia.

niedziela, 21 czerwca 2009

Sonda: Sezon 2008/09 - udany

Sezon 2008/09 w wykonaniu MU uważasz za:
  • Bardzo udany - 3 głosy
  • Udany - 11
  • Średni - 2
  • Kiepski - 1
  • Bardzo kiepski - 1
  • Nie mam zdania - 0

W sumie 18 głosów.

sobota, 20 czerwca 2009

Zmarł Tomoji Tanabe - najstarszy mężczyzna na świecie

Smutne wieści nadeszły z Japonii. Otóż bowiem zmarł Tomoji Tanabe - do wczoraj najstarszy żyjący mężczyzna na ziemi. Miał 113 lat i 274 dni. Powodem śmierci był atak serca.

Tanabe urodził się 18 września 1895 roku, czyli jeszcze w XIX wieku. Pracował jako inżynier. Miał ośmioro dzieci, 25 wnucząt i 54 prawnucząt. 12 czerwca 2006 roku po śmierci Nijiro Tokudy (111 lat i 2 dni), Tanabe został najstarszym żyjącym mężczyzną w Japonii, a na początku 2007 roku po zgonie Portorykańczyka Emiliano Mercado del Toro (115 lat i 156 dni) - na świecie. Honor ten dzierżył przez blisko 2 i pół roku.



Przejął go po Japończyku Henry Allingham, Brytyjski wereran I wojny światowej, urodzony 6 czerwca 1986 roku. Brytyjczyk mimo iż jest najstarszym żyjącym mężczyzną globu, to zajmuje dopiero 12. pozycję w klasyfikacji ogólnej. Wyprzedza go aż 11 kobiet, z których najstarszą jest Amerykanka Gertrude Baines. (ur. 6 kwietnia 1894) Kobieta nosi to miano od 2 stycznia bieżącego roku. Jednak do najstarszej zweryfikowanej osoby jaka kiedykolwiek żyła na ziemi, brakuje jej jeszcze... ponad 7 lat! A mowa tu o Francuzce Jeanne Calment urodzonej 21 stycznia 1875 roku, a zmarłej 4 sierpnia 1997. Przeżyła łącznie 122 lata i 164 dni.

Zmarły w piątek Tanabe znalazł się na 10 miejscu najdłużej kiedykolwiek żyjących mężczyzn. Do dziewiątego Johnsona Parksa zabrakło mu raptem dwóch dni.

Z rodziną Japończyka łączę się w smutku i składam kondolencje z powodu straty głowy rodu, ojca, dziadka i pradziadka.

W jaki sposób ludzie dożywają do takiego wieku ?
Za pośrednictwem gazety.pl: "[Tanabe] Twierdził, że tajemnicą jego długowieczności jest to, iż nigdy nie palił ani też nie pił alkoholu. Do ostatnich tygodni swego życia rozpoczynał dzień o godzinie 3.00 rano szklanką mleka, którego był wielkim miłośnikiem."

To że nigdy nie pił, ani nie palił na pewno miało znaczenie. Jednak inni ludzie też tego nie robią, a jednak żyją znacznie krócej. Co więcej, są przecież tacy co palą i piją, a dożywają 90-tki i więcej. Na pewno wiele zależy od organizmu, czy jest podatny na choroby/odporny na nie, a także od człowieka, jak się odżywia, jaki tryb życia prowadzi itp. Poza tym, trzeba też po prostu mieć szczęście. Ktoś może mieć - że tak określe - zadatki na dłuższe życie, jednak ginie, przypuśćmy w wypadku.

Jedni ludzie umierają przed wcześnie, mimo iż mieli jeszcze wiele w życiu do zrealizowania, drudzy sami próbują się go pozbawić. Niektórzy - jak Tomoji Tanabe - żyją ponad 100 lat, inni umierają jeszcze w łożu matki. Taki już los.

czwartek, 28 maja 2009

Po meczu: zapowiedzi kibiców MU przed finałem

Część komentarzy odnosi się do rewanżowego spotkania w 1/2 LM pomiędzy Chelsea a Barceloną. (1:1)

Mazinho:

"Nie mamy co narzekać:) Gramy w finale i wygramy ten finał. Z tą nędzną i śmieszną Barcelona. Wszyscy się tak nimi zachwycali i Messi i w ogóle. A wczoraj nie było Messiego...My mamy prawdziwe gwiazdy, my mamy siłę, mamy wszystko lepsze:) Więc jesteśmy skazani na sukces:) 10 lat temu po finale płakałem ze szczęścia i mam nadzieję że tym razem też to będę robił...25 lat kibicowania najlepszemu klubowi świata...Glory Glory United !!!"

dav:
"caly sezon marzylem o takim finale, bo patrzac na to jak grala barca to chcialem super widowiska... dramaturgii, poswiecenia, wymiany ciosow...
Po wczorajszym meczu, nie chec tego. CHCE aby ManUtd zmiotl Barce z powierzchni ziemi i pokazal im ich miejsce!! Wiem ze bedzie ciezko, ale wlasnie tego chce, utrzec im nosa, skopac dupska, upokorzyc, aby nie bylo juz zadnych watpliwosci ktora druzyna jest najlepsza na swiecie!! Oby sedziowanie nie stalo w finale na takim poziomie jak wczoraj, bo to byla porazka futbolu..."

syriusz:
"A tak w ogóle to to była ta najlepsza w historii piłki ekipa ?
Która pierwszy i jedyny celny strzał oddaje w 93 minucie ?"

CzArOdZiEj:
"Dla mnie to Chelsea się powinna znaleźć w finale, ale jest jak jest , gramy z Barcą i trzeba im będzie udowodnić kto jest najlepszy w Europie ;)"

papa:
"Barcę da się załatwić na boisku, nawet w ich pełnym składzie. Grają piękną piłkę, ale głównie w Hiszpanii i z takimi obecnie "demonami" gry obronnej jak Lyon czy Bayern. Chelsea była od nich generalnie lepsza, przynajmniej taktycznie. To dowód na to, że Katalończycy "bogami futbolu" nie są. Już bliżej tego określenia był "galaktyczny" Real."


Demrenfaris:
"Zagramy lepiej niż Chelsea, jeśli wiecie o co chodzi. Barca nie będzie istniała. Szkoda, bo będzie nudny mecz, ale i tak ciekawy."

Simon:
"Porażki boję się niezmiernie. Nie tylko dlatego, że nie zdobędziemy pucharu - to da się przełknąć, przełknąć za to będę mógł tego, że wygra Barcelona. Już widzę teksty znajomych, już widzę zachwyty mediów i kontynuację mitu nadludzkiej drużyny z Katalonii. Dosłownie ciarki mnie przechodzą po plecach, gdy o tym myślę..."

dav:
"Simon- dokladnie z tych powodow tez boje sie przegranej i dlatego najbardziej pragne abysmy wygrali BARDZO zdecydowanie(wiem ze bedzie o to ciezko) i zamkneli (za przeproszeniem) pyski tym wszystkim ktorzy caly sezon spuszczali sie jak widzieli barce bo sklupala jakas kulawa obrone z La Liga... Tak mnie to wpienia ze nie macie pojecia... I dokladnie Simon- jakby Farca wygrala to bedzie dalsze spusczzanie sie, ze bogowie futbolu pokazali naj naj najpiekniejsza pilke na swiecie... A tak naprawde wlasnie nikt do cholery nie docenia gry ManUtd w tym sezonie, tej konsekwencji w darzeniu do celu, zaangazowania, walki. Przy takiej ilosci meczy przy tylu podrozach. Nic tylko kurwa messi najlepszy i kosmiczna barca... no prepraszam was za wulgaryzmy ale rozpierdala mnie to kurwa... "

"jaka KOSMICZNA ta barca jest to pokazali na Stamford Bridge..."

Silvan:
"To że oni obaj będą grali w finale było wiadomo od początku. A Guardiola im mówi takie rzeczy bo chyba nie wie co innego powiedzieć, Fergie na pewno go czymś zaskoczy i znowu na świeżo będzie z ławki machał łapkami i zmieniał ustawienie, krycie bądź taktykę. Pepe mówi że rozpracował United i uderzy w słabe punkty, ale jako trener jest jeszcze bardzo niedoświadczony i nie ma mowy że wymóżdzy coś co mogłoby zaskoczyć Szkota. "

Thieffer:
"Jeszcze nigdy się tak nie denerwowałem. Mam nadzieję, że diabły wygrają i pokażą wszystkim "specjalistom" piłki nożnej kto jest najlepszy. Mowa tu o tych co się zachwycają Barcą i jak to ona pięknie gra. Z całym szacunkiem dla Barcy oczywiście - bo jest mocna i rzeczywiście ładnie grają. Tylko mają problem bo za niewiele ponad 3h to my, kibice United będziemy skakać z radości i świętować do rana... :) Pozdro."

maniek.no.7:
"a ja jestem bardzo spokojny :) ale to dobrze wróży :)
bo denerwowałem się na meczu z Evertonem,z Liverpoolem i z Fulham,a teraz luzik :)
będzie dobrze,Barca ma słabe skrzydła w obronie,to sobie będziemy z nimi radzić :) fuksem się dostali i My im pokażemy piłkę skuteczną :)"

KWAS:
"(...) ja bym sobie w buty wsadził całosezonową Barcę i skupił się jedynie na dwumeczu z Chelsea, tylko tam spotkali się z footballem podobnym do tego z którym przyjdzie się zmierzyć w środę, czyli będzie pewnie dużo klepania bez pożytku na 40 metrze a zero sytuacji bramkowych do 93 minuty...

uważam że MU jest faworytem, boję się tylko że widowisko będzie słabe, bo to niestety chyba jak na ironię wymusza styl Barcelony..."

Źródło: mufc.pl

Mój komentarz:
Czy naprawdę warto jest się tak napinać przed meczem ? Pisanie - jak powyżej - przed finałem najcenniejszych rozgrywek klubowych na świecie, gdzie za przeciwnika ma się tak znakomity zespół jak FC Barcelona to po prostu nic innego jak brak szacunku do rywala. Do jego osiągnięć, a akurat w tym przypadku mówimy o jednym z najlepszych sezonów Barcelony w historii. Chamstwem natomiast można nazwać wytykanie słabszego meczu z Chelsea, w którym gracze Barcelony mieli sporo szczęścia. To tak, jakby United wypominać po znakomitym sezonie marcową porażkę z Liverpoolem na Old Trafford.

Po co przed meczem zapowiadać że rozniesiemy przeciwnika, kiedy w efekcie jest inaczej. Po co się tak napinać ? Pytanie to kieruje do kibiców wszystkich drużyn.

środa, 27 maja 2009

FC Barcelona 2:0 Manchester United - przemyślenia na gorąco

FC Barcelona pokonała w finale Ligi Mistrzów 2008/09 Manchester United 2:0 i po raz 3 w historii sięgnęła po najcenniejsze europejskie trofeum. Bramki dla zwycięzców strzelili Samuel Eto'o i Lionel Messi.


Ciężko jest pisać o jednej z największych porażek w historii swego ulubionego klubu, kilkanaście minut po meczu. To boli, co oczywiste. Po licznych zapowiedziach, rozdmuchanych nadziejach że znowu może się udać, wygrać kolejne trofeum na przestrzeni kilkunastu miesięcy.

Dzisiejsza porażka to zimny prysznic na głowy piłkarzy, trenera i przede wszystkim kibiców Manchesteru na zakończenie sezonu. Wyjściowy skład był tak naprawdę najlepszy na jaki stać w tej chwili MU. Nie zdziwiłem się, że zagramy systemem 4-5-1 (4-3-3) z Ronaldo na szpicy, Roo na skrzydle i trzema środkowymi pomocnikami. (Giggs-Carrick-Anderson) Innego, lepszego sposobu na Barce raczej by nie było.

Co zawiodło ? Po obejrzeniu meczu na żywo, tylko raz i na dodatek w emocjach ciężko jest dokładnie ocenić grę, przynajmniej mi. Na tę chwilę zdanie moje jest takie, że - oprócz Ronaldo - graczy MU chyba zjadła presja. (miliony widzów i ranga spotkania) Istotna była także bramka Samuela Eto'o która wyraźnie podcięła skrzydła "Diabłom". I oczywiście potem wspaniała gra Barcelony.

Najważniejszym było zneutralizowanie środka pola Katalończyków, co się jednak nieudało. Słaby występ zarówno niewidocznego Giggsa, speszonego Andersona i dość niepewnego Carricka. Lecz również te same przymiotniki można użyć do opisu gry większości graczy MU. Jedynie Cristiano Ronaldo tak naprawdę próbował coś zrobić, ale w pojedynkę było mu ciężko. Osobiście więcej spodziewałem się po Rooney'u od którego oczekiwałem większego zaangażowania i ochoty do gry.

Przypomnę jeszcze raz, że powyższe przemyślenia są - jak w tytule - "na gorąco" i mogą się zmienić, po obejrzeniu przeze mnie na spokojnie powtórki.


Powiedzenie "niema tego złego co by na dobre nie wyszło" i w tym przypadku ma swoje zastosowanie. Po pierwsze, sukcesy w ostatnich latach: dominacja na angielskich boiskach i dobra gra w Europie, liczne "ohy i ahy" nad drużyną Fergusona spowodowały że wielu kibiców MU odleciało wysoko i daleko, do miejsca gdzie synonimem słowa "najlepszy" jest "Manchester", "beznadziejności" "wszyscy rywale" itd. Mam wielką nadzieję że przynajmniej większość z nich dzisiejsza porażka sprowadzi na ziemię. Manchester United nie jest "wyjątkowo wyjątkowy", a jego piłkarze nie są bogami. Manchester United to bardzo dobra drużyna, jedna z lepszych na świecie, z wieloma znakomitymi zawodnikami. Tak samo wspaniała jak inne drużyny, tak samo dobra. Mająca bardzo dobrych graczy - tak samo jak inne kluby.

Marzy mi się żeby wchodząc na mufc.pl nie czytać już tylu zachwytów nad ekipą Sir Alexa Fergusona, a na redlogu żeby niebyło tak subiektywnych tekstów które - jak dla mnie - tylko obniżają poziom bloga.

Jeśli jesteś kibicem MU, i po przeczytaniu powyższych słów też liczysz na poprawę, spróbuj najpierw rozliczyć samego siebie. Czy przypadkiem niezapędziłeś się ubustwiając swój ukochany klub, wychwalając piłkarzy pod niebiosa, a zarazem gardząc i niedoceniając klasy przeciwników? Czy naprawdę warto tak się afiszować ? Czy nie milej jest dostać gratulacje po sukcesie od rywala niż samemu się dowartościowywać ? Jeśli tak, to pamiętaj. Nie zawsze jest się na górze i w momencie kiedy to rywal triumfuje, jemu też miło byłoby usłyszeć od Ciebie gratulacje. Spróbuj docenić jego sukces i pogodzić się z własną porażką, nawet tą bardzo bolesną. Przegrywać też trzeba umieć.

Na zakończenie, chciałbym potratulować piłkarzom, trenerowi i kibicom Blaugrany dzisiejszego sukcesu po znakomitym meczu. To był ich wieczór, to był ich sezon. Tak jak rok 1999 i 2008 należał do MU, tak 2006 i 2009 do Katalończyków. Jeszcze raz gratulacje.

PS. Przepraszam że post nie jest zbyt składny. Zapraszam do głosowania w sondzie po prawej stronie.

niedziela, 26 kwietnia 2009

Relacja: Bayern 0:1 Schalke

Bayern Monachium przegrał przed własną publicznością z Schalke 04 Gelsenkirchen 0:1 po bramce Halila Altintopa. Było to pierwsze zwycięstwo w historii "Niebieskich" na Allianz Arena.


Mecz:

W 8 minucie piłkarz Schalke, Vicente Sanchez chcąc uratować piłkę przed wyjściem na aut, wyskoczył wysoko w górę i niebezpiecznie spadł, a właściwie wypadł za boczną reklamę otaczającą murawę. Jednak na szczęście Urugwajczykowi nic się nie stało - o dziwo - i piłkarz od razu mógł kontynuować mecz. 10 minut później dobrą szansę mieli gracze Bayernu z rzutu rożnego - najpierw Luca Toni nie przeciął lotu piłki głową, a następnie Christian Lell nogą. W odpowiedzi korner wykonywali piłkarze z Gelsenkirchen. Bramkę strzałem głową zdobył Halil Altintop, brat siedzącego na ławce Bayernu Hamita. Bayern się jednak nie załamał. Andreas Ottl przejął jedno z podań i nie zastanawiając się wiele oddał strzał na bramkę Schalke, ale Manuel Neuer był na posterunku. Chwilę później akcja Franka Ribery'ego na skrzydle. Francuz zwiódł pilnującego go obrońcę, zagrał bardzo mocno w pole karne po ziemi, ale Christian Lell ponownie nie zdołał przeciąć tego podania. W 35 minucie bardzo sprytny strzał w wykonaniu Ribery'ego. W polu karnym przed reprezentantem Francji stał jeden z defensorów Schalke, ale Ribery szukając możliwości strzału, posłał piłkę między nogami rywala, przy słupku, jednak czujny w bramce gości był Neuer. Chwilę później na około 20 metrze przed bramką Schalke rzut wolny wykonywał Jose Ernesto Sosa i trafił w poprzeczkę. Na pięć minut przed końcem Sanchez wrzucił piłkę w pole karne Bayernu, tam mierzący 170 cm Phillip Lahm nie zdołał jej wybić, a stojący kilka metrów dalej Jefferson Farfan ładnie złożył się do strzału, ale posłał jednak piłkę ponad poprzeczkę. Przed przerwą Bawarczycy mieli jeszcze jedną okazję na wyrównanie, a dokładnie Martin Demichelis. Argentyńczyk znalazł się sam przed bramką Neuera, ale mimo dogodnej sytuacji posłał piłkę głową wysoko nad poprzeczką. Była to tym samym ostatnia akcja w pierwszej połowie po której Schalke prowadziło 1:0.

Kilka sekund po rozpoczęciu drugiej części gry, szansę mieli piłkarze Klinsmana. Mark van Bommel uderzył piłkę wybitą przed pole karne, ale strzelił wprost w środek bramki, gdzie był akurat golkiper przyjezdnych. Boczny obrońca Monachijczyków, Phillip Lahm zszedł do środka, uderzył mocno, ale bardzo niecelnie. W odpowiedzi na akcję Niemca, Christian Pander zapędził się pod pole karne rywali i oddał bardzo mocny strzał, który odbił na bok Hans-Jorg Butt, lecz Kuranyi nie zdołał dobić piłki, a ta wyleciała wysoko w powietrze na rzut rożny. Do narożnika podszedł Farfan, którego dośrodkowanie omało nie wpadło do bramki Bayernu, ale dobrze w tej sytucji spisał się Butt. W 56 minucie z piłką minął się Neuer, która spadła pod nogi Demichelisa, a ten uderzył w stronę bramki i jak pokazały powtórki trafił w rękę interweniującego Sancheza, ale arbiter nie podyktował karnego dla Bayernu. Urugwajczyk kilka minut później przeprowadził bardzo dobrą akcję, jednak mimo minięcia kilku graczy Bayernu, nie zdołał pokonać dobrze broniącego Butta. W 70 minucie meczu Herbert Fandel nie wachał się pokazać czerwonej kartki Jermaine'owi Jonesonowi który dopuścił się ostrego faulu na kapitanie rywali, Marku van Bommelu. Pięć minut później siły się wyrównały - drugą żółtą kartkę otrzymal Franck Ribery. Francuz kopnął w kostkę powracającego do defensywy Farfana. Murawę Allianz Arena powinien opuścić jeszcze jeden gracz, a dokładnie van Bommel. W 78 min. Holender sfaulował ostro od tyłu Farfana i dostał co prawda żółtą kartkę, ale była to jego dopiero pierwsza w tym meczu, choć już wczęśniej kapitan Bayernu dopuścił się kilku innych przewinień, a mimo tego sędzia go nie ukarał. W 81 minucie potężny strzał wprowadzonego w drugiej części gry Hamita Altintopa z przed pola karnego, ale Turek trafił wprost w Neuera który wypiąstkował futbolówkę. Na trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry, Ze Roberto mocno zagrał w pole karne czym też nabił Orlando Engelaara w brzuch, ale piłka na szczęście zespołu gości minęła minimalnie słupek bramki. W ostatnich sekundach doliczonego czasu gry do strzału z boku pola karnego złożył się Hamit Altintop, ale bardzo dobrą interwencją popisał się Manuel Neuer który przeniósł piłkę nad poprzeczkę. Sędzia nie pozwolił już wykonać rzutu rożnego Bawarczykom i zakończył spotkanie które Schalke wygrało 1:0.



Komentarz:

Pierwsza połowa to bardzo szybka gra w wykonaniu obydwu drużyn. Dominowali piłkarze Bayernu którzy stworzyli wiele akcji, ale albo mieli pecha/dobrze interweniował Neuer albo byli niedokładni w swych poczynaniach. Schalke natomiast wyprowadzało sporadyczne ataki, ale jeden z nich udało im się zamienić na gola. Mecz po przerwie zaostrzył się, o czym świadczy chociażby 7 żółtych kartek, w tym w efekcie dwie czerwone. Bayern nie grał już z czasem tak dobrze, do głosu zaczęli częściej dochodzić gości, a w ostatnich 10 minutach gry przeprowadzili kilka kontr. Po pierwszej połowie, gdy próbowałem ocenić piłkarzy Bayernu, ciężko mi było znaleźć gracza który grałby źle. Bowiem - wg mnie - każdy grał co najmniej dobrze. Jeden dobrze-gorzej, drugi dobrze-lepiej, ale jednak wszyscy solidnie.

Podobał mi się w tym meczu boczny obrońca Bawarczyków, Christian Lell, który kilkukrotnie zapędzał się pod bramkę rywali, a w 30 minucie przeprowadził bardzo fajną akcję ze swojej połowy. Warto także wyróżnić Lucio, czyli jednego z najlepszych w swoim fachu ostatnich lat. Również niezły występ zaliczył Jose Ernesto Sosa, który rozprowadził kilka akcji i raz groźnie uderzył z wolnego. Słabo zagrał, a raczej rzadko był przy piłce, Włoch Luca Toni. Do gry niewiele wniósł Lukas Podolski który oprócz jednego dośrodkowania, był widoczny praktycznie tylko przy faulach, których to często on był prowodyrem.

Pod koniec meczu Herbert Fandel wyrzucił z boiska dwóch piłkarzy, Jermaine'a Jonesa z Schalke i Francka Ribery z Bayernu. Faul gracza drużyny przyjezdnej na Marku van Bommelu dla mnie był ewidentny i popieram decyzję podjętą przez sędziego. Innego zdania był komentator Sportklubu, który twierdził że obydwaj piłkarze upadli razem na murawę i on osobiście by za to żółtej kartki nie pokazał. Również przy kartce dla Francuza nasze opinie się różniły, tylko tym razem na odwrót - on popierał, ja nie.

Zwycięstwo Schalke z jednej strony nie zasłużone, bowiem to Bayern dyktował warunki, przede wszystkim w pierwszej połowie i tak naprawdę gospodarze powinni zdobyć trzy punkty. Z drugiej jednak, o zwycięstwo na Allianz Arena jest bardzo trudno, a co dopiero by było to zwycięstwo zasłużone. Być lepszym od Bayernu na ich terenie nie tylko pod względem zdobytych bramek, to bardzo ciężka sztuka.

Graczom z Gelsenkirchen należą się brawa za dzisiejszy mecz z Bayernem, który wygrali mając także dość odpowiednią ilość szczęścia.



Video:

Bramki (zobacz | pobierz)
Skrót (zobacz | pobierz)
Mecz (zobacz | pobierz)


Składy:

Bayern: Butt - Lahm, Lucio, Demichelis, Lell ('74 Borowski) - Sosa ('69 Altintop), Ottl ('46 Podolski), van Bommel, Ze Roberto, Ribery - Toni

Schalke: Neuer - Rafinha, Westermann, Krstajic, Pander - Jones, Kobiashvili - Farfan, Halil Altintop, Sanchez - Kuranyi