niedziela, 26 kwietnia 2009

Relacja: Bayern 0:1 Schalke

Bayern Monachium przegrał przed własną publicznością z Schalke 04 Gelsenkirchen 0:1 po bramce Halila Altintopa. Było to pierwsze zwycięstwo w historii "Niebieskich" na Allianz Arena.


Mecz:

W 8 minucie piłkarz Schalke, Vicente Sanchez chcąc uratować piłkę przed wyjściem na aut, wyskoczył wysoko w górę i niebezpiecznie spadł, a właściwie wypadł za boczną reklamę otaczającą murawę. Jednak na szczęście Urugwajczykowi nic się nie stało - o dziwo - i piłkarz od razu mógł kontynuować mecz. 10 minut później dobrą szansę mieli gracze Bayernu z rzutu rożnego - najpierw Luca Toni nie przeciął lotu piłki głową, a następnie Christian Lell nogą. W odpowiedzi korner wykonywali piłkarze z Gelsenkirchen. Bramkę strzałem głową zdobył Halil Altintop, brat siedzącego na ławce Bayernu Hamita. Bayern się jednak nie załamał. Andreas Ottl przejął jedno z podań i nie zastanawiając się wiele oddał strzał na bramkę Schalke, ale Manuel Neuer był na posterunku. Chwilę później akcja Franka Ribery'ego na skrzydle. Francuz zwiódł pilnującego go obrońcę, zagrał bardzo mocno w pole karne po ziemi, ale Christian Lell ponownie nie zdołał przeciąć tego podania. W 35 minucie bardzo sprytny strzał w wykonaniu Ribery'ego. W polu karnym przed reprezentantem Francji stał jeden z defensorów Schalke, ale Ribery szukając możliwości strzału, posłał piłkę między nogami rywala, przy słupku, jednak czujny w bramce gości był Neuer. Chwilę później na około 20 metrze przed bramką Schalke rzut wolny wykonywał Jose Ernesto Sosa i trafił w poprzeczkę. Na pięć minut przed końcem Sanchez wrzucił piłkę w pole karne Bayernu, tam mierzący 170 cm Phillip Lahm nie zdołał jej wybić, a stojący kilka metrów dalej Jefferson Farfan ładnie złożył się do strzału, ale posłał jednak piłkę ponad poprzeczkę. Przed przerwą Bawarczycy mieli jeszcze jedną okazję na wyrównanie, a dokładnie Martin Demichelis. Argentyńczyk znalazł się sam przed bramką Neuera, ale mimo dogodnej sytuacji posłał piłkę głową wysoko nad poprzeczką. Była to tym samym ostatnia akcja w pierwszej połowie po której Schalke prowadziło 1:0.

Kilka sekund po rozpoczęciu drugiej części gry, szansę mieli piłkarze Klinsmana. Mark van Bommel uderzył piłkę wybitą przed pole karne, ale strzelił wprost w środek bramki, gdzie był akurat golkiper przyjezdnych. Boczny obrońca Monachijczyków, Phillip Lahm zszedł do środka, uderzył mocno, ale bardzo niecelnie. W odpowiedzi na akcję Niemca, Christian Pander zapędził się pod pole karne rywali i oddał bardzo mocny strzał, który odbił na bok Hans-Jorg Butt, lecz Kuranyi nie zdołał dobić piłki, a ta wyleciała wysoko w powietrze na rzut rożny. Do narożnika podszedł Farfan, którego dośrodkowanie omało nie wpadło do bramki Bayernu, ale dobrze w tej sytucji spisał się Butt. W 56 minucie z piłką minął się Neuer, która spadła pod nogi Demichelisa, a ten uderzył w stronę bramki i jak pokazały powtórki trafił w rękę interweniującego Sancheza, ale arbiter nie podyktował karnego dla Bayernu. Urugwajczyk kilka minut później przeprowadził bardzo dobrą akcję, jednak mimo minięcia kilku graczy Bayernu, nie zdołał pokonać dobrze broniącego Butta. W 70 minucie meczu Herbert Fandel nie wachał się pokazać czerwonej kartki Jermaine'owi Jonesonowi który dopuścił się ostrego faulu na kapitanie rywali, Marku van Bommelu. Pięć minut później siły się wyrównały - drugą żółtą kartkę otrzymal Franck Ribery. Francuz kopnął w kostkę powracającego do defensywy Farfana. Murawę Allianz Arena powinien opuścić jeszcze jeden gracz, a dokładnie van Bommel. W 78 min. Holender sfaulował ostro od tyłu Farfana i dostał co prawda żółtą kartkę, ale była to jego dopiero pierwsza w tym meczu, choć już wczęśniej kapitan Bayernu dopuścił się kilku innych przewinień, a mimo tego sędzia go nie ukarał. W 81 minucie potężny strzał wprowadzonego w drugiej części gry Hamita Altintopa z przed pola karnego, ale Turek trafił wprost w Neuera który wypiąstkował futbolówkę. Na trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry, Ze Roberto mocno zagrał w pole karne czym też nabił Orlando Engelaara w brzuch, ale piłka na szczęście zespołu gości minęła minimalnie słupek bramki. W ostatnich sekundach doliczonego czasu gry do strzału z boku pola karnego złożył się Hamit Altintop, ale bardzo dobrą interwencją popisał się Manuel Neuer który przeniósł piłkę nad poprzeczkę. Sędzia nie pozwolił już wykonać rzutu rożnego Bawarczykom i zakończył spotkanie które Schalke wygrało 1:0.



Komentarz:

Pierwsza połowa to bardzo szybka gra w wykonaniu obydwu drużyn. Dominowali piłkarze Bayernu którzy stworzyli wiele akcji, ale albo mieli pecha/dobrze interweniował Neuer albo byli niedokładni w swych poczynaniach. Schalke natomiast wyprowadzało sporadyczne ataki, ale jeden z nich udało im się zamienić na gola. Mecz po przerwie zaostrzył się, o czym świadczy chociażby 7 żółtych kartek, w tym w efekcie dwie czerwone. Bayern nie grał już z czasem tak dobrze, do głosu zaczęli częściej dochodzić gości, a w ostatnich 10 minutach gry przeprowadzili kilka kontr. Po pierwszej połowie, gdy próbowałem ocenić piłkarzy Bayernu, ciężko mi było znaleźć gracza który grałby źle. Bowiem - wg mnie - każdy grał co najmniej dobrze. Jeden dobrze-gorzej, drugi dobrze-lepiej, ale jednak wszyscy solidnie.

Podobał mi się w tym meczu boczny obrońca Bawarczyków, Christian Lell, który kilkukrotnie zapędzał się pod bramkę rywali, a w 30 minucie przeprowadził bardzo fajną akcję ze swojej połowy. Warto także wyróżnić Lucio, czyli jednego z najlepszych w swoim fachu ostatnich lat. Również niezły występ zaliczył Jose Ernesto Sosa, który rozprowadził kilka akcji i raz groźnie uderzył z wolnego. Słabo zagrał, a raczej rzadko był przy piłce, Włoch Luca Toni. Do gry niewiele wniósł Lukas Podolski który oprócz jednego dośrodkowania, był widoczny praktycznie tylko przy faulach, których to często on był prowodyrem.

Pod koniec meczu Herbert Fandel wyrzucił z boiska dwóch piłkarzy, Jermaine'a Jonesa z Schalke i Francka Ribery z Bayernu. Faul gracza drużyny przyjezdnej na Marku van Bommelu dla mnie był ewidentny i popieram decyzję podjętą przez sędziego. Innego zdania był komentator Sportklubu, który twierdził że obydwaj piłkarze upadli razem na murawę i on osobiście by za to żółtej kartki nie pokazał. Również przy kartce dla Francuza nasze opinie się różniły, tylko tym razem na odwrót - on popierał, ja nie.

Zwycięstwo Schalke z jednej strony nie zasłużone, bowiem to Bayern dyktował warunki, przede wszystkim w pierwszej połowie i tak naprawdę gospodarze powinni zdobyć trzy punkty. Z drugiej jednak, o zwycięstwo na Allianz Arena jest bardzo trudno, a co dopiero by było to zwycięstwo zasłużone. Być lepszym od Bayernu na ich terenie nie tylko pod względem zdobytych bramek, to bardzo ciężka sztuka.

Graczom z Gelsenkirchen należą się brawa za dzisiejszy mecz z Bayernem, który wygrali mając także dość odpowiednią ilość szczęścia.



Video:

Bramki (zobacz | pobierz)
Skrót (zobacz | pobierz)
Mecz (zobacz | pobierz)


Składy:

Bayern: Butt - Lahm, Lucio, Demichelis, Lell ('74 Borowski) - Sosa ('69 Altintop), Ottl ('46 Podolski), van Bommel, Ze Roberto, Ribery - Toni

Schalke: Neuer - Rafinha, Westermann, Krstajic, Pander - Jones, Kobiashvili - Farfan, Halil Altintop, Sanchez - Kuranyi

piątek, 17 kwietnia 2009

Sonda: Bayern wygra lige

Kto zostanie Mistrzem Niemiec ?
  • Hertha - 1 głos
  • Wolfsburg - 4
  • Bayern - 8
  • Hamburg - 0
  • Inna drużyna - 0
  • Nie wiem - 0

W sumie 13 głosów.

Komentarz:
Mimo ostatniej słabej formy, to Bayern według większości z Was jest faworytem do zwycięstwa w Bundeslidze. Na drugim miejscu znalazła się rewelacja sezonu - VfL Wolfsburg który nie dawno ograł Bawarczyków 5:1. Przy okazji poznanych par półfinałowych LM i Pucharu UEFA, postanowiłem zamieścić dwie sondy dotyczące drużyn które wg Was zagrają w finale.

środa, 15 kwietnia 2009

Zapowiedź meczu: FC Porto vs Manchester

Już dziś o godzinie 20:45 polskiego czasu na stadionie Estadio do Dragao odbędzie się rewanżowe spotkanie ćwierćfinałowe Ligi Mistrzów FC Porto - Manchester United. W pierwszym meczu w Anglii padł wynik 2:2.

By Manchester awansował, musi dzisiaj wygrać lub zremisować conajmniej 3:3. Będzie ciężko, tym bardziej że FC Porto nie zwykło przegrywać na własnym boisku z angielskimi drużynami, które już 21-krotnie odniosły porażki na Estadio do Dragao. Osobiście jednak liczę że United dzisiaj, mimo słabszej formy, potwierdzi iż jest wielką drużyną. Że zagra i zaprezentuje dobry futbol, który zaprocentuje awansem do dalszej rundy. Na Old Trafford padł niekorzystny rezultat dla United i to Porto ma przed rewanżem przewagę. Jeśli Manchester ma dzisiaj odpaść, to chciałbym by z rozgrywkami Ligi Mistrzów pożegnali się w dobrym stylu. Bym, a raczej byśmy mogli, tak jak kibice Liverpoolu wczoraj, być z nich dumni, powiedzieć że nasi piłkarze walczyli, robili co tylko mogli by awansować. A może nawet stworzą tak dobre widowisko jak na Stamford Bridge, chociaż o to będzie akurat ciężko.


Pamiętam jak w zeszłym sezonie bardzo chciałem by Manchester trafił na FC Porto w 1/8 finału Ligi Mistrzów. (czy też w późniejszej rundzie, chociaż "Smoki" do ćwierćfinału już nie awansowały) Spowodowane to było głównie chęcią zobaczenia Ricardo Quaresmy, czyli jednego z moich ulubionych piłkarzy, przeciwko "Czerwonym Diabłom", oraz Jose Bosingwy (liczyłem że zakupimy go w letnim oknie transferowym) czy też Przemysława Kaźmierczaka który na wiosnę 2008 zaczął grywać częściej w drużynie z Porto. Co ciekawsze, wszyscy trzej piłkarze grają już w innych klubach. Quaresma najpierw po nieudanej przygodzie w Interze, został wypożyczony do Chelsea, w której gra także Bosingwa, natomiast Kaźmierczak znalazł się w Derby County. (wypożyczenie)

Pojedynek w Portugali to sentymenalny powrót na Estadio do Dragao obecnego piłkarza Manchesteru, Andersona. Brazylijczyk, który w poniedziałek skończył 21 lat, występował w Porto przez 1.5 roku. Do Portugalii przyszedł w grudniu 2005, lecz swój debiut miał dopiero 5 marca następnego roku. W sumie Anderson wystąpił w zaledwie 18 meczach i zdobył dwie bramki, ale przez pięć miesięcy leczył kontuzję. Mimo to Manchester United zdecydował zakupić się Brazylijczyka w lecie 2007 roku za sumę 18 milionów funtów. Czy dzisiejszy wieczór będzie należeć do Andersona, lub co ważniejsze, do Manchesteru ?

Mój typ:
1:2

Relacja: Wigan 1:4 Arsenal

W meczu 32. kolejki Premier League Arsenal Londyn pokonał na wyjeździe Wigan Athletic 4:1. Bramki dla zwycięzców zdobyli Theo Walcott, Mikael Silvestre, Andrey Arshavin i Alexandre Song, a honorowego dla miejscowych Mido. W bramce gości wystąpił Łukasz Fabiański.


Mecz:

Po kwadransie gry gospodarze wyszli na prowadzenie. Egipcjanin Mido ładnym strzałem z nożyc zdobył gola. W tej sytuacji niepewnie zachował się polski golkiper, który mógł lepiej interweniować. 23 minuta gry na JJB Stadium. Zbyt mocna wrzutka Kierana Gibbsa w pole karne Wigan; Nicklas Bendtner ledwo zdołał strącić piłkę. Po chwili druga szansa Duńczyka, jednak tylko niegroźny strzał obok słupka. Kilka minut później kontuzja kolana Johana Djourou, który nieszczęśliwie stanął na murawie. Na placu gry za Szwajcara pojawił się były gracz Man United, Mikael Silvestre. Pod koniec pierwszej połowy trzy rzuty rożne dla "Kanonierów", ale nie wynikło z nich żadne zagrożenie. W doliczonym czasie gry, Kieran Gibbs mając na plecach Antonio Valencie przewraca się i nie chcąc dopuścić do sytuacji sam na sam, fauluje Ekwadorczyka za co dostaje żółtą kartkę, a sędzia dyktuje rzut wolny na 25 metrze przed bramką Arsenalu. Do piłki podszedł Ben Watson i trafił w spojenie słupka z poprzeczką.

W 50 minucie faul Cesca Fabregasa przed polem karnym. Rzut wolny wykonuje Hugo Rodallega, ale ponad bramką Fabiańskiego. Polski golkiper popełnił błąd przy następnej akcji. Do piłki zagranej z połowy Wigan wybiegł Mido z pilnującym go Silvestrem. "Fabian" zdecydował się wyjść z bramki i w wyskoku do piłki staranował Egipcjanina, który moment wcześniej zdołał przelobować Polaka. Futbolówka zmierzała wprost do bramki Arsenalu, ale jednak w porę nadbiegł Kieran Gibbs i zdołał ją wybić na aut. Po tej akcji Mido był długo opatrywany, a po chwilowym powrocie na boisko zmienił go Olivier Kapo. Po godzinie gry padła wyrównująca bramka. Piłkę wybitą przez "Fabiana", głową zgrywa Bendtner. Andrey Arshavin praktycznie leżąc już na murawie zdołał podać do Theo Walcotta który mimo asysty obrońcy, umieścił piłkę w siatce. Arsene Wenger chcąc pójść za ciosem wprowadził dwóch piłkarzy którzy odpoczywali na środowy mecz Ligi Mistrzów. Tym samym za Denilsona pojawił się Robin van Persie, natomiast strzelca gola zmienił Emmanuel Adebayor. Na dwadzieścia minut przed końcem spotkania aut na wysokości pola karnego Wigan wykonują "Kanonierzy". Andrey Arschavin ładnym podaniem pomiędzy dwoma rywalami obsługuje Fabregasa, a ten zagrywa w pole karne do Silvestre'a który nie ma problemów z wpakowaniem piłki do siatki. Kilka minut później Gibbs wybija piłkę wprost pod nogi Oliviera Kapo, ale ten nie zdołał wyrównać. W odwecie, Arshavin trafia w słupek bramki Chrisa Kirklanda, a przy dobitce nie myli się van Persie, ale gol nie został zaliczony, bowiem Holender znajdował się na pozycji spalonej. 60 sekund później kolejna szansa Rosjanina, ale nieczysto trafia w piłkę. Zawodnicy Wigan nie poddawali się. Futbolówka po strzale Bena Watsona powędrowała nad murem, a następnie wpadła w ręce dobrze interweniującego Fabiańskiego. Dwie minuty potem strzał Paula Scharnera mija bramkę. W końcówce spotkania kontrę przeprowadza Adebayor. Przed polem karnym gospodarzy zagrywa do Fabregasa, jednak podanie przejmuje jeden z obrońców Wigan który nie chcąc wybijać piłki na oślep posłyła ją wzdłuż pola karne do partnera z defensywy, jednak tam już wbiegał Andrey Arshavin który mocnym strzałem po ziemi podwyższył prowadzenie Arsenalu na 3:1. W doliczonym czasie gry na indywidualną akcję decyduje się Song. Mija bez problemu dwóch obrońców, wpada w pole karne i ustala wynik meczu na 4:1.


Komentarz:

W pierwszych 45 minutach gry lepiej zaprezentowali się gospodarze, którzy oprócz zdobytej bramki przeprowadzili kilka groźnych akcji. Defensywa Arsenalu była niepewna i popełniała błędy. Ataki w wykonaniu Kanonierów też pozostawiały wiele do życzenia. Tylko ze 2, 3 strzały, nie zmierzające w światło bramki. W drugiej połowie nie można powiedzieć by Arsenal, mimo zdobycia czterech goli, grał jakoś nadzwyczaj lepiej. Ich trafienia były bardziej spowodowane błędami obrony rywala (bramki Silvestre'a czy Arshavina), geniuszu danego piłkarza (w tym przypadku Songa) niż przewagą na boisku. Gospodarze po zejściu Mido wyglądali jakby stracili siły i wiarę w korzystny rezultat. Co prawda przeprowadzili też kilka ataków, ale raczej nie zbyt zagrażających bramce Arsenalu. Czy wynik jest więc sprawiedliwy ? Według mnie nie, gdyż goście z Londynu grali przeciętnie, a rezultat nie oddaje tego co działo się na JJB Stadium. Powiem nawet więcej, samo zwycięstwo Kanonierów jest nie do końca zasłużone. Z drugiej strony, chwała piłkarzom Wengera iż skutecznie wykorzystali dwa błędy rywali i mimo słabej gry zaaplikowali rywalom 4 bramki na ich terenie.


Video:
Bramki (zobacz | pobierz)
Skróty (zobacz | pobierz)
Mecz (zobacz | pobierz)

Skład:

Wigan:
Chris Kirkland - Mario Melchiot, Titus Bramble, Paul Scharner, Emmerson Boyce, Maynor Figueroa, Michael Brown, (78' Daniel de Ridder)Ben Watson, (85' Jason Koumas) Antonio Valencia - Mido, (58' Olivier Kapo) Hugo Rodallega

Arsenal:
Łukasz Fabiański - Bacary Sagna, Kolo Toure, Johan Djourou, (35' Mikael Silvestre) Kieran Gibbs - Cesc Fabregas, Denilson, (62' Robin van Persie) Alexandre Song, Andrey Arshavin - Nicklas Bendtner, Theo Walcott (68' Emmanuel Adebayor)

poniedziałek, 13 kwietnia 2009

Relacja: Deportivo 1:2 Atletico

W ostatnim meczu 30. kolejki Primera Division Deportivo La Coruna przegrało na własnym stadionie z Atletico Madryt 1:2. Bramki zdobyli: Sergio Aguero i Simao Sabrosa dla gości oraz Rodolfo Bodipo dla gospodarzy.


Mecz:

Po półgodzinie gry znakomita akcja Aguero. Słynny "Kun" uciekł dwóm rywalom, a trzeci by przerwać szarżę Argentyńczyka sfaulował go na około 20 metrze od bramki. Z rzutu wolnego uderzył Simao Sabrosa ale trafił w mur. 9 minut później na strzał z ponad trzydziestu metrów zdecydował się Paulo Assuncao ale piłka poleciała wysoko w trybuny. Bramkę do szatni dla Atletico zapewniła znakomita dwójkowa akcja pomiędzy Aguero i Forlanem. Argentyńczyk rozegrał "klepkę" ze starszym kolegą i wybiegł z obrońcą na plecach przed wychodzącego bramkarza którego przelobował ładnym strzałem. W tym momencie Rojiblancos wyszli na prowadzenie.

w 49 minucie szansa gości na podwyższenie wyniku. Wspaniała akcja Forlana - minął kilku rywali, odegrał do środka pola karnego, piłka poszła na bok do Maximiliano Rodrigueza który trafił w poprzeczkę Deportivo. Chwilę później przed szansą stanął Kun Aguero. Strzelec pierwszego gola ustawiony tyłem do bramki zrobił kilka kroków do środka i przez nikogo niepilnowany oddał strzał który z trudem obronił Daniel Aranzubia. Na 20 minut przed końcem meczu Raul Garcia wypuścił podaniem Simao Sabrossę, który po szybkim rajdzie i asyście obrońcy skierował piłkę do bramki. W tym momencie Atletico prowadziło już 2:0. Jednak Deportivo się nie podało. Dobra akcja Pablo Alvareza. Piłkarz "El Depor" zwiódł jednego obrońcę, wbiegł w pole karne, lecz nie zdołał pokonać Leo Franco. Po tej akcji z placu gry zszedł Kun Aguero, a w jego miejsce wbiegł Ever Banega. W 80 minucie Pablo Alvarez przyjął dobre podanie z przeciwnej flanki, przełożył piłkę na lewą nogę, czym zwiódł jednego z obrońców i oddał strzał który odbił golkiper. Jednak ataki Deportivo nie ustawały. Juan Fernandez uderzył w polu karnym zewnętrzną częścią stopy, ale golkiper Madrytczyków ponownie zdołał wybić. Kontaktową bramkę na kilka minut przed końcem zdobył Rodolfo Bodipo. Piłka zagrana z rzutu wolnego wykonywanego z lewej strony boiska przelatuje przez całe pole karne Atletico aż w końcu trafia do Bodipo stojącego przy słupku. W doliczonym czasie gry duża nieporadność gości w blokach defensywnych, jednak Fernandez trafia tylko w słupek. Była to ostatnia akcja niedzielnego meczu.


Komentarz:

W pierwszej połowie gra pod obiema bramkami nie mogła zachwycić. Niewiele groźnych akcji, o strzałach nie wspominając. Przewagę miało Atletico, co uwieczniło bramką przed przerwą, po pięknej akcji napastników. Drugie 45 minut były już ciekawsze. Przede wszystkim ze względu na sytuacje podbramkowe których nie brakowało. Imponująco wyglądał rajd wykonany przez byłego gracza Manchesteru, Diego Forlana po którym Maxi Rozdriguez trafił w poprzeczkę. Po drugiej bramce dla gości, Deportivo wzięło się do odrabiania strat i stworzyło kilka ciekawych sytuacji. Z dobrej strony zaprezentował się Pablo Alvarez, który kręcił obrońcami z Madrytu. W zwycięskiej ekipie bardzo dobrze zaprezentował się niejednokrotnie już przeze mnie wymieniany Sergio "Kun" Aguero. Nienaganna szybkość, dobry balans ciała, zwody i umiejętność utrzymania się przy piłce jak i na nogach to główne cechy które rzucają się w oczy w grze młodego Argentyńczyka. Co wiadomo od pewnego czasu, ma zadatki na wielkiego piłkarza. Trzymam za niego kciuki i spróbuje częściej oglądać "Kuna" w akcji, bowiem raczej rzadko mi się to dotychczas zdarzało.


Video:
Bramki (zobacz | pobierz)
Skrót (zobacz | pobierz)
Mecz (zobacz | pobierz)

Składy:

Deportivo: Daniel Aranzubia - Albert Lopo, Pablo Amo, Laure - Andres Guardado, Angel Lafita (70' Rodolfo Bodipo), Juan Carlos Valeron, Julian de Guzman, Juan Rodriguez - Niouoi Lassad (75' Pablo Alvarez), Luis Filipe

Atletico: Leo Franco - Tomas Ujfalusi, Johnny Heitinga, Pablo Ibanez, Antonio Lopez (85' Mariano Pernia) - Simao Sabrosa, Raul Garcia, Paulo Assuncao - Diego Forlan (88' Florent Sinama Pongolle), Sergio Aguero (78' Eber Banega), Maxi Rodriguez

sobota, 11 kwietnia 2009

Sonda: Liverpool faworytem (?)

Wyniki sondy:

Która drużyna awansuje do półfinału Ligi Mistrzów ?
  • Chelsea Londyn - 14 głosów
  • Liverpool FC - 19
  • Nie wiem - 0

W sumie 33 głosy.

Komentarz:
W pierwszym spotkaniu na Anfield Road podopieczni Guusa Hiddinka wygrali 3:1 i przed rewanżem u siebie będą w bardzo dogodnej sytuacji. W sondzie jednak więcej głosów zebrali "The Reds".

piątek, 10 kwietnia 2009

Szansa Fabiańskiego

Przed Łukaszem Fabiańskim właśnie nadarza się wyjątkowa okazja. Moment, który może być kolejnym ważnym krokiem w karierze Polaka. Szansa na którą pewnie gdzieś po cichu liczył od około 1.5 roku. Czy ją wykorzysta ?


Podstawowy golkiper Arsenalu Londyn, Manuel Almunia w meczu Ligi Mistrzów z Villarreal doznał urazu kostki. W 27 minucie zmienił go rezerwowy Łukasz Fabiański i zaprezentował się z dobrej strony. Niepuścił bramki (Senna strzelił gdy jeszcze bronił Almunia), a Arsenal zremisował wyjazdowe spotkanie 1:1.

Absencja Hiszpana przewidziana jest na trzy tygodnie. (do końca kwietnia) Tym samym Fabiański będzie mógł wystąpić w kilku najbliższych meczach. O to terminarz Arsenalu do końca tego sezonu:

11 kwietnia 2009 Wigan - Arsenal (PL)
15 kwietnia 2009 Arsenal - Villarreal (CL)
18 kwietnia 2009 Chelsea - Arsenal (FA Cup)
21 kwietnia 2009 Liverpool - Arsenal (PL)
26 kwietnia 2009 Arsenal - Middlesbrough (PL)
29 kwietnia 2009 Półfinał LM - I mecz
02 maja 2009 Portsmouth - Arsenal (PL)
05 maja 2009 Półfinał LM - rewanż
10 maja 2009 Arsenal - Chelsea (PL)
16 maja 2009 Man United - Arsenal (PL)
24 maja 2009 Arsenal - Stoke (PL)
27 maja 2009 Finał LM
30 maja 2009 Finał FA Cup

(Mecze zaznaczone na czerwono to te w których Arsenal może wystąpić, o ile awansuje dalej)

Zamieściłem wszystkie mecze jakie pozostały Kanonierom w tym sezonie. Kto wie, ale może niedyspozycja Almuni się przedłuży (mimo iż mu tego nie życzę) lub po prostu Fabiański wygryzie Hiszpana z bramki Arsenalu i zagra również w majowych spotkaniach. A trzeba przyznać że ekipa z północnego Londynu końcówkę sezonu ma wprost extremalną. Mecze w lidze z pozostałymi zespołami z TOP4, do tego jeszcze derby stolicy z Chelsea w Pucharze Anglii i prawdopodobnie mecze półfinałowe w Lidze Mistrzów ze zwycięzcą pary Manchester United/FC Porto. A kto wie czy Kanonierzy nie wystąpią w finałach obydwu rozgrywek, najpierw na Stadio Olimpico a trzy dni później na Wembley.

Ale skupmy się na meczach kwietniowych, w których wystąpi (prawdopodobnie) Łukasz Fabiański. Polak będzie mieć więc okazje zagrać z Wigan, Chelsea, Liverpoolem, a może i Middlesbrough oraz... Manchesterem United. (o ile Diabły wyeliminują Porto) Polak na zaprezentowanie swoich umiejętności będzie mieć więc szansę w conajmniej dwóch wielkich meczach ze znakomitymi drużynami. A tu oprócz dużego ciśnienia, będzie i trzeba dużo wybronić. Z jednej strony, szansa na pokazanie się szerszemu gronu widzów i ekspertów, na zaimponowanie i przekonanie do siebie trenerowi, ale i wyjątkowa okazja na sknocenie czegoś przy którejś bramce w tak prestiżowym meczu o którym będą toczyć się przecież liczne dyskusje.

Możliwość ujrzenia polskiego gracza w koszulce jednego z największych klubów globu to zawsze coś fantastycznego. Chciałoby się jeszcze, by grał on regularnie i był podstawowym piłkarzem zespołu, o byciu ważnym ogniwem nie wspominając. I pewnie nie tylko ja w najbliższych meczach Arsenalu będę trzymać gorąco kciuki za Polaka. W końcu od czasów Bońka nie było takiej okazji. (ewentualnie jeszcze Jerzy Dudek w L'poolu)


Czy ewentualny awans "Fabiana" nie będzie jednak zbyt szybki ? 23 lata to dla bramkarza jeszcze bardzo młody wiek, gdyż Ci i tak mogą grać na dobrym poziomie do ok. 37/38 roku życia. (piłkarze z pola też, ale to raczej rzadkość) Inna kwestia jest taka, iż przyznanie teraz numeru 1 Fabiańskiemu byłoby niezbyt uczciwe w stosunku do Manuela Almunii. (choć to głównie problem Arsene'a Wengera) Hiszpan który przyszedł do Arsenalu z Celty Vigo w 2004 roku - w której przez trzy sezony... nie zagrał ani minuty, bowiem ciągle był wypożyczany - na swoją szansę czekał 3 lata, kiedy to na początku sezonu 2007/08 zastąpił w bramce popełniającego błędy Jensa Lehmanna.

Almunia w maju skończy dopiero 32 lata, więc grać może jeszcze przez około 5. Wątpliwe wówczas staje się, by Fabiański czekał tak długi okres - przypuśćmy - do sezonu 2014/15 by w końcu stać się numerem 1 w zespole "Kanonierów". Ale gdy spojrzymy na wiek jaki będzie wtedy mieć (czyli 28 lat) to już ta sytuacja staje się bardziej możliwa. (Almunia zaczął grać w futbol na najwyższym poziomie po trzydziestce) Przyszłość Łukasza zależy od tego czy chce grać już teraz regularnie w innym, prawdopodobnie słabszym klubie, czy czekać na swoją szansę w przyszłości. Która... nadarza mu się już teraz.

Rola bramkarza jest o tyle nie wdzięczna, że na boisku może on wystąpić tylko na tej jednej, jedynej pozycji. Mając wyznaczonego pierwszego golkipera zespołu, zawsze ten drugi będzie pokrzywdzony i albo odejdzie do innego zespołu, albo będzie cierpliwie czekać na swoją szansę. Teraz to Fabiański jest rezerwowym. Jednak kiedy na niego przyjdzie pora, to i pojawi się nowy poszkodowany. Przecież na horyzoncie jest już Wojtek Szczęsny. I taka to już kolej losu. W tym przypadku - losu bramkarza.